Runmageddon to największy w Europie cykl biegów przeszkodowych, który od prawie 5 lat szlifuje charaktery dziesiątek tysięcy uczestników. Uczestnicy pokonują trasy naszpikowane różnorodnymi przeszkodami, takimi jak ściany wspinaczkowe, błotne rowy czy liny do wspinaczki, testując swoją wytrzymałość, siłę i determinację.
W miniony weekend Szczecin po raz trzeci stał się areną ekstremalnych zmagań. Na malowniczych terenach w okolicach Jeleniego Stawu odbył się Runmageddon – najbardziej znany bieg z przeszkodami w Polsce. To wydarzenie, które łączy sport, wytrzymałość i dobrą zabawę z silną dawką adrenaliny.
Uczestnicy musieli zmierzyć się z ponad 30 przeszkodami rozmieszczonymi na trasie liczącej do 6 kilometrów. Błoto, liny, ścianki wspinaczkowe, przeszkody wodne i bagna – to tylko niektóre z wyzwań, jakie stanęły przed zawodnikami. Ale wśród setek startujących uwagę przyciągała silna, zgrana i niesamowicie zdeterminowana drużyna z Chojny, reprezentująca lokalny klub Power On Gym.
- To nie był nasz pierwszy start, ale dla wielu z nas pierwszy Runmageddon i od razu tak wymagający - mówiła Ada Kazibut, właścicielka klubu i inicjatorka wyjazdu. - Nie ma lepszej próby charakteru niż wyjście z własnej strefy komfortu. A błoto, zimna woda i przeszkody robią to skutecznie.
Ponad 30 osób z Chojny połączyło siły, by wspólnie pokonać trasę, wzajemnie się wspierać i przeżyć coś, co zostanie w pamięci na długo.
- Każdy, kto z nami biegł, dał z siebie wszystko. Nie chodziło o wynik, ale o to, żeby się nie poddać - dodaje Ada. - Byli tacy, którzy na co dzień pracują fizycznie, są mamy, które na chwilę oderwały się od codziennych obowiązków. Ale wszyscy dali radę. I co najważniejsze, byliśmy razem.
Runmageddon to wydarzenie, które z roku na rok przyciąga coraz więcej pasjonatów sportu. To nie tylko bieg, ale cała filozofia – pokonywanie przeszkód zewnętrznych i tych wewnętrznych. Jak mówią organizatorzy, największą barierą jest zawsze pierwszy start - potem już trudno się zatrzymać.
- To trochę jak błotniste SPA - śmieje się Ada. - Zamiast masażu mamy czołganie się pod drutem, zamiast jacuzzi, kąpiel w lodowatej wodzie, ale endorfiny? Lecą jak szalone. A uśmiechy po biegu? Bezcenne.Nie każdy musi być sportowcem na medal. Wystarczy, że chce. My pomagamy zrobić pierwszy krok, potem już leci. A jak ktoś raz poczuje to "błotko", to ciężko się z tego wycofać - podsumowuje Ada.